Twoje dziecko zakłada buty. Nie udaje mu się to, zaczyna się denerwować. Mówisz: ‘chodź, pomogę Ci’. To tylko pogarsza sprawę. Twoje dziecko zalewa się łzami, złości się i odpycha Cię, a przecież chciałaś mu tylko pomóc. Ty śpieszysz się do pracy. Zalewa Cię fala złości. Myślisz sobie ‘zaraz tego nie wytrzymam, co za dziecko! Chcę mu pomóc, a on taki uparty’. Rozumiesz tę sytuację? Wiesz co się stało? Wiesz skąd się wzięła Twoja złość?

Niektóre zachowania naszego dziecka (a często też sam gest czy jakieś słowo) przenoszą nas dorosłych do przeszłości – do NASZEGO własnego dzieciństwa. Możesz twierdzić, że go nie pamiętasz, a wspomnienia masz od jakiegoś 7go roku życia i to pojedyncze sytuacje. To nie ważne. W nieświadomości człowieka jest wszystko. Pamiętasz całe swoje życie.

Dziecko nie wie, że tym zapinaniem butów, przeniosło Cię właśnie do Twojego dzieciństwa. Co Ci się przypomniało? Być może to: Twoja mama krzyczała: ‘Stój jak do ciebie mówię! Zaraz mnie tak zdenerwujesz, że ci przyleję w tyłek’.  Wiedziałaś, że nie żartuje i że nie wiesz co się stanie, jeśli będziesz dalej protestować… Być może słyszałaś taki głos mamy ‘ale Ty jesteś uparta’, ‘ale beksa’, albo po prostu widziałaś na Twarzy Twojej mamy ogromną złość na Ciebie. A Ty po prostu chciałaś włożyć te buty sama. Tylko tyle. Teraz Twoje dziecko robi to samo, a Ty się złościsz. Może nawet krzyczysz lub bijesz.  Dlaczego? Bo albo zachowujesz się jak Twoja mama, albo reagujesz tak, jak chciałabyś się zachować kiedyś wobec własnej matki.

Sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana, kiedy jesteś zła na dziecko, ale nieświadomie cieszysz się z jego zachowania! Jak to możliwe? Przykład – rodzice denerwują się, kiedy np. ich pociecha bije inne dzieci. Rodzice wymierzają nawet im kary, chodzą do psychologa, robią wszystko, żeby córka lub syn przestali zachowywać się nagannie. Po głębszej analizie Ci rodzice mówią: ‘tak naprawdę cieszę się z zachowania mojego syna. Nie będzie taką łamagą, jak ja w przeszłości i nikt mu nie podskoczy’. Dziecko takiego rodzica nie tyle, że jest złe – ono po prostu realizuje nieświadome pragnienia swojego rodzica. Albo inna niezwykle częsta sytuacja – dziecko, które idzie przedszkola i co rano płacze w niebogłosy i mama, która w głębi ducha cieszy się, że jest dla dziecka tak ważna, że jej dziecko nigdzie nie może bez niej pójść, ani się od niej oderwać. Takie dziecko reaguje na niezaspokojoną potrzebę mamy – która chce być dla dziecka najważniejsza i nie może znieść myśli, że jej dziecko może lepiej bawić się w przedszkolu niż z nią.

Powrót do przeszłości

Wiele osób uważa, że tzw. szanowanie rodziców równa się temu, że nie można powiedzieć im o różnych bolesnych sytuacjach z przeszłości. Nie możemy tym samym powiedzieć, że jakieś ich zachowanie było dla nas krzywdzące. Mało tego, jak już zdążymy dorosnąć wmówimy sobie, że rodzice robili to dla naszego dobra, a wszystko co złe wyprzemy do nieświadomości. Zasada jest mniej więcej taka – im zdrowsza relacja, tym na więcej możemy sobie ‘pozwolić’ w stosunku do rodziców. Wiemy, że naszą złość, frustrację i gniew zniosą tak samo, jak nasze pozytywne uczucia – np. radość. Jeśli ktoś mówi zdanie: ‘nie mam złości do moich rodziców’ psychoanalityk od razu będzie drążył temat wiedząc, że znalazł prawdziwą kopalnię odkrywkową. Albo jeśli jakiś pacjent mówi o mamie ‘za dobrze’ typu – dorosły mężczyzna – mamusiu’, ‘mamuleńku’ – od razu psychoterapeucie włączają się wszystkie czerwone lampki. Pewna 60 letnia kobieta nie mogła zrozumieć dlaczego całą rodzinę złości, kiedy mówiła o swojej matce ‘mamusiu’. Nie była świadoma swojej tłumionej złości do matki, którą nieświadomie ukrywała, mówiąc właśnie  o niej w samych superlatywach i zawsze nazywając ‘mamusią’. Takich przykładów jest bardzo dużo – dużo ludzi zna uczucie, kiedy chcąc ‘być grzecznym’ ustępują innym, albo robią coś kosztem siebie, a potem złość jest tym większa. Taka zbytnia grzeczność jest często zamaskowaniem ogromnej złości. Boimy się tej naszej złości i robimy wszystko, żeby z nas nie wyszła. Nieświadomie czujemy, że jeśli byśmy pokazali to co naprawdę czujemy, to co by się stało…. No właśnie – co by się stało?

Złość, która zabija

Powiem Wam teraz, dlaczego boimy się złości, albo dlaczego ludzie czują, że gdyby powiedzieli prawdę, ich mama czy babcia dostałaby np. zawału serca. Czyli krótko mówiąc uważają, że ich złość jest w stanie kogoś zabić.

Znam rodziców, którzy studiowali na najlepszych światowych uczelniach, a do tej pory stosują metodę ‘do wypłakania się’. Jeśli jeszcze zastanawiasz się, dlaczego ta ‘metoda’ powinna zostać prawnie zakazana, pokażę Ci o co w niej chodzi patrząc na psychikę małego człowieka.

Dziecko płacze. Czegoś od nas chce. Rodzice robią wszystko, żeby dziecko przestało płakać. W pewnym momencie wzbiera w nich złość  i zaczynają myśleć, że dziecko ‘wymusza’, albo że jest ‘krnąbrne’ lub ‘rozpieszczone’. Nie myślą wtedy o tym, że noworodek nie umie inaczej zawołać, jak właśnie przez płacz. Zostawiają dziecko ‘do wypłakania się’. Wrzaski dziecka na początku są wyrazem jego gniewu, bo jakaś jego potrzeba nie jest zaspokojona. W pewnym momencie płacz staje się jeszcze bardziej silny, przeradza się wręcz w furię. Potem to co czuje dziecko to PRZERAŻENIE. Na koniec uspokaja się, bo się poddało. Nie ma sensu wołać, nie ma sensu walczyć . Mama, która znika i nie przychodzi, kiedy dziecko tak ją woła – w głowie niemowlęcia – przestaje istnieć, co przechodzi w prawidłowość – kiedy się złoszczę zabijam mamę, kiedy wyrażam złość umrę albo ja, albo mama. Stąd później, kiedy jesteśmy dorośli mamy skojarzenie, że nie możemy wyrazić tak wielkiej złości np. na mamę, bo ‘ona tego nie przeżyje’ (skojarzenia od razu do śmierci)– tak jakby powiedzenie o tym jak się naprawdę czujemy, miała kogoś zabić. I pewnie – bo w głowie niemowlęcia jest to naprawdę walka na śmierć i życie, bo wie, że jego życie zależy od nas. Wie, że jeśli mama nie przyjdzie, ono może umrzeć. I jest to realne zagrożenie, bo dziecko nie wie tego wszystkiego co Ty.

Czy to szacunek do rodziców czy lęk przed odrzuceniem?

Wiele osób zarzuca psychoanalizie zbytnie grzebanie się w przeszłości i rozdrapywanie ran. Osobiście nie znam osoby, która ucierpiałaby po szczerym wyznaniu tego co czuła i jak się czuła w dzieciństwie. Oczywiście może się zdarzyć, że rodzice nie zaakceptują tego co mówimy, tego że coś nas bolało w ich wychowaniu, ale zdecydowana większość mówi: ‘nie wiedziałam, że tak przez to cierpiałaś’.

Pacjenci mówiąc do terapeuty ‘mamę by to bardzo zraniło’ w rzeczywistości nie mówią tego z szacunku dla niej, a ogromnego lęku i strachu przed jej odrzuceniem i niezrozumieniem. Budowanie jednak relacji na ranach i niewyjaśnionych sprawach zawsze przypomina takie bandażowanie niezagojonej, jątrzącej się rany. Możemy być dorośli, mieć już swoje rodziny, sukcesy zawodowe, a i tak będzie w nas  ta rana, zadra, która zawsze będzie nas uwierać.

Mama zawsze ma rację

Dla mnie dla równowagi powinno być powiedzenie – ‘dziecko zawsze ma rację’. I nie – mama nie zawsze miała rację.


UWAŻASZ, ŻE TEN WPIS JEST WARTOŚCIOWY? POWIEDZ MI O TYM 🙂