W tym tekście opiszę Ci co robić, a czego nie robić, jeśli nie chcesz, żeby Twoje dziecko nadmiernie się bało czy wstydziło. Na końcu artykułu powiem Ci też, dlaczego nieśmiałość nie jest do końca taka zła. Zacznę jednak od pewnej historii, która wydarzyła się naprawdę. Od mojej historii…
Pamiętam taki dzień, kiedy miałam 6 lat i wracałam do domu z moją mamą. W pewnym momencie zobaczyłam plac zabaw – ‘mamo, mamo proszę Cię, chodźmy tam’. Poszłyśmy. Wiecie jak wyglądały place zabaw z tamtych lat, prawda? Jedna huśtawka, która jakimś cudem nie została zniszczona przez osiedlową młodzież plus trzepak. Na huśtawce bujały się dwie dużo starsze dziewczynki. Moja mama w pewnym momencie poprosiła te dziewczynki, czy nie mogłyby na chwilę dać mi się pobujać. Dziewczynki powiedziały, że nie ma problemu. Zeszły i taka przedłużająca się cisza. Nagle moja mama mówi ‘no idź, nie wstydź się’. Mówię, że nie chce. Moja mama dalej ‘no przestań, nie wstydź się tak, no idź wstydziochu’. Jej… jak ja się wtedy zawstydziłam. Pamiętam, że ze wstydu schowałam się za trzepak, ale jak to trzepak – był cienki i niezbyt dobry na chowanie się za nim, więc raczej było mnie widać…
Od tamtej pory wiedziałam już, że wyrażenie ‘no nie wstydź się’ działa zupełnie odwrotnie. W sumie, nawet nie wiem czy wtedy wstydziłam się tych starszych dziewczynek, czy po prostu potrzebowałam więcej czasu, żeby zdobyć się na odwagę wejść na tę huśtawkę.
Nie pozwól, aby Twojemu dziecku przyklejono łatkę ‘nieśmiałego dziecka’. Jeśli będziesz mówiła ‘on jest takim wstydziochem’, ‘on jest nieśmiały’, ‘on się ciągle czegoś boi’ – tak będzie. Dziecko nauczy się, że jest wstydliwe, nie dlatego że takie jest, tylko dlatego że inni je tak określają. Co zatem robić jeśli Twoje dziecko się np. wstydzi obcych? Powiedz ‘Franek potrzebuje trochę więcej czasu, żeby oswoić się z nowo poznaną osobą’. Takie ‘wstydzenie się’ może potrwać np. kilka lat, ale nie przylgnie do dziecka. Za to łatka nieśmiałego dziecka przylgnie na lata. Interpretuj zachowanie, a nie osobowość dziecka – czyli właśnie bardziej mów ‘w tej sytuacji Ania potrzebowała dłużej chwili, żeby się oswoić’, a nie ‘Ania jest wstydliwym dzieckiem’.
Jak Ty mamo widzisz swoje dziecko
Pamiętacie, kiedy pisałam Wam, że mama jest dla dziecka lustrem? Dla tych, co nie czytali tak w skrócie – psychoanalitycy uważają, że matki odzwierciedlają emocje dziecka. Tzn. dziecko patrzy na mamę i widzi np. radość, zadowolenie, złość itd. Na tej podstawie widzi co zrobiło i jakie jest. Gdyby to samo dziecko miało dwie matki, zapewne każda widziałaby to samo dziecko inaczej – a w konsekwencji – wyrosłoby zupełnie na kogoś innego. To samo zachowanie – np. rocznego chłopca, który zrzuca książki ze stołu – jedna mama może zinterpretować, że ‘jej dziecko jest złośliwe’, a druga, że ‘jej dziecko jest ciekawskie świata’. To samo zachowanie – dwie różne matki i z pewnością – gigantyczny wpływ na całe późniejsze życie takiego chłopca. Jak to może się przełożyć na późniejsze życie? Pierwszy chłopiec może uważać się np. za osobę złośliwą (i wszyscy wokół też tak będą go odbierać), a drugi chłopiec może uważać się za przebojowego, ciekawskiego i pewnego siebie mężczyznę. I oczywiście nie jedna sytuacja będzie tu tak decydująca o życiu czy osobowości dziecka. Jednak powtarzana interpretacja jakiegoś zachowania, osobowości czy cech dziecka przez jego mamę jest niesamowicie istotna!
Nie wiem dlaczego, ale w Polsce panuje jakaś moda, na przyzwyczajanie dziecka do czegoś. Przyzwyczajamy dzieci do nieobecności mamy, przyzwyczajamy dzieci do zajęć/miejsc których nie lubią. Nieraz widziałam taką sytuację – mama idzie z dwulatkiem na zajęcia, a dwulatek nie chce. Mama wydaje na zajęcia pieniądze, wielka wyprawa na zajęcia, a dziecko odmawia. I wtedy bój o to, żeby zostało. Zastanawiam się – o co chodzi? Czy idziemy tam dla naszego dziecka czy dla siebie? Czy idziemy tam, żeby powiedzieć ‘moje dziecko chodzi na zajęcia muzyczne’. Czy chodzi o to, żeby wyszło na nasze? Jeśli Twoje dziecko NIE CHCE uczestniczyć w jakiś zajęciach, to uwierz mi – zabawa w błocie pod blokiem, będzie dla niego bardziej rozwijająca niż super zorganizowane zajęcia w modnej klubokawiarni. A przyzwyczajanie do tego, że mamy nie ma? Wiecie ile razy słyszałam ‘no, Samuel nigdy nie zostaje bez Ciebie, w przedszkolu będzie ryk’. Wiedziałam, że będzie dokładnie odwrotnie. Zasada jest taka – im więcej dziecko od nas dostaje na początku – tym czuje się później bezpieczniejsze, pewniejsze siebie. Po prostu dziecko potrzebuje na początku mamy, taty, najbliższej rodziny. Potem potrzebuje czegoś innego – grupy, innych bodźców, dzieci.
Mamo, Tato nie oszukuj!
Nigdy nie oszukałam mojego dziecka. Nigdy nie powiedziałam czegoś nieprawdziwego, żeby się uspokoił. Pamiętam sytuację, sprzed paru miesięcy u mojej mamy. Pojechałyśmy z Samim do galerii, gdzie była sala zabaw. Po zakupach byłyśmy już zmęczone, ale Samik mówi ‘mamo, obiecałaś że się pobawię’. Na to babcia powiedziała ‘Samuś, ale sala zabaw jest zamknięta’. Na to ja ‘Mamo, ale co Ty mówisz? Proszę Cię, nie oszukuj Samica, my tak nie robimy’. Zwracaj uwagę każdemu, kto będzie chciał oszukać Twoje dziecko. Dlaczego? Bo dziecko to czuje i jeśli raz je oszukasz, zasieje to w nim niepewność na lata. Kiedy pierwszego dnia w przedszkolu powiedziałam ‘Samuś, przyjedziemy po Ciebie za 3 godziny’, Samik był pewny … że tak zrobimy. Dziecko, które jest oszukiwane ma wątpliwości – czy aby na pewno? A może to ich kolejna sztuczka, żebym nie płakał, a tak naprawdę chcą mnie tu zostawić? Nie rób tego! Wiem, że często łatwiej jest oszukać dziecko. Pamiętam jak Sami był chory i dość często byliśmy u lekarza. W dzień kiedy znowu mieliśmy pojechać do przychodni, Sami zapytał ze łzami w oczach ‘mamo, ale nie jedziemy do lekarza? Proszę powiedz, że nie jedziemy!’. Bardzo chciałam go uspokoić i powiedzieć wtedy, że NIE, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Powiedziałam, zgodnie z prawdą, że jedziemy, ale już tylko na kontrolę, że już nie będzie kujek (pobierania krwi). Udało się go przekonać bez oszukiwania. Jestem pewna, że zawsze się da. Może jest trochę trudniej, ale jest to wykonalne.
Zostaw bo rozlejesz! Nie idź bo upadniesz!
Znacie to? A jak 🙂 Każda mama to zna. Problemem jest jednak nadużywanie takich zwrotów, ograniczanie dziecka np. żeby mama się nie napracowała, żeby miała łatwiej. Łatwiej jest przecież nauczyć dziecko, że ma się nie brudzić, niż ciągle go przebierać i prać. Łatwiej jest zastraszyć dziecko, że wszędzie będzie mu się działa krzywda, bo będzie się trzymał blisko nas. Powiedz – i co z tego, że to rozleje? Najwyżej będziesz musiała je przebrać. I co z tego, że upadnie? Najwyżej będzie miało siniaka. Wiadomo – reagujemy w sytuacjach jakiegoś rzeczywistego zagrożenia, ale ile znacie przypadków, kiedy mama idzie na plac zabaw z dzieckiem, któremu prawie wszystko zabrania? Bo ja bardzo dużo! Mamy bardzo często strofują dzieci, że mają się nie brudzić, albo nie wchodzić na jakieś konstrukcje dla dzieci. Mama, która ciągle zwraca tak swojemu dziecku uwagę, robi mu dużą krzywdę. Dziecko zaczyna zwracać uwagę na rzeczy, na które nie powinno. Zabawa przestaje być zabawą, a dbaniem o czystość, o przedmioty. Otoczenie staje się zagrożeniem. Jeśli idziesz z dzieckiem na plac zabaw przygotuj się do tego – weź ubrania na zmianę, pozwól dziecku na spontaniczną zabawę. Reaguj tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie konieczne.
Jak ja bardzo nie lubię mojej siostry!
Często o tym pisałam, ale powtórzę i tu: dziecko, które odczuwa złość, a nie może jej wyrazić, kieruje ją do wewnątrz, a na zewnątrz jest bardzo ‘grzeczne’, takie ‘idealne, bezproblemowe dziecko’. Zapalają mi się wszystkie czerwone lampki, kiedy rodzic mówi ‘Zosia jest idealną siostrą. Opiekuje się nią i w ogóle nie jest zazdrosna’, albo ‘moje dziecko jest idealne. Nie płacze, bawi się samo ze sobą, nigdy niczego nie wymusza i nie krzyczy’. Każde dziecko jest zazdrosne o rodzeństwo. Każde dziecko czasem się złości, wpada w histerię lub doprowadza rodzica do szału. Jest to całkowicie normalne i naturalne. Jeśli rodzice nie pozwalają okazywać, lub nawet odczuwać złości, wtedy dziecko czuje się złe (bo i tak odczuwa złość tylko tłumi ją w sobie. Czuje przez to, że jest nie takie jak trzeba i traci mnóstwo energii i przede wszystkim zdrowia psychicznego, żeby zatuszować przed światem tę odczuwaną przez nie złość). Jakie są skutki? Bardzo często właśnie taka nieśmiałość i zbyt duża ilość lęku. Często też takie starsze ‘idealne’ rodzeństwo jest bardziej nieśmiałe i wycofane od młodszego, który nie musi radzić sobie z tłumieniem złości.
Pan cię zaraz zabierze
Jeśli kiedykolwiek straszyłaś/eś swoje dziecko – np. ‘pan Cię zaraz zabierze’, ‘za oknem jest zły wilk, który tu wejdzie jak nie będziesz spał’ – nie dziw się, że Twoje dziecko się czegoś boi. U dzieci, nie wygląda to tak, że raz czymś postraszymy i dziecko potem o tym zapomni. Ten ‘zły pan’ lub ‘zły wilk’ będzie towarzyszył już naszemu dziecku. Może się ono zastanawiać – gdzie teraz jest ten wilk, czy zaraz po mnie przyjdzie, kiedy się znów pojawi? Dziecko przyjmuje wszystko za prawdę. Nie wie, że jest to tylko Twoja ‘metoda’ na to, żeby było posłuszne.
Moja mama dawała mi po tyłku, jestem teraz porządnym człowiekiem
Ciężko jest zrezygnować ze stylu wychowania naszej mamy, którą kochamy całym sercem. Myślimy – moja mama dawała mi klapsy, mi wyszło to na zdrowie, mojemu dziecku też to wyjdzie na zdrowie. NIC BARDZIEJ MYLNEGO. Nie wiesz, kim byś teraz była, gdyby Twoja mama nie popełniła tak poważnego błędu, jakim jest uderzenie dziecka i to nie ważne ile razy! Znam przypadki pacjentów, którzy całe życie, mierzą się z ogromnym lękiem przez to, że mama ‘tylko’ straszyła ich pasem. Jest to taki nieokreślony lęk, nie wiadomo nawet do końca przed czym. Dokładnie jak w dzieciństwie – takie dziecko najpierw jest spięte, bo boi się, że jeśli zrobi coś źle, mama czy tata da im w dupę. Potem to dziecko staje się dorosłym mężczyzną i np. boi się swojego szefa. A czego dokładnie się boi? Przecież szef go nie zbije… A jednak nieświadomie, szef może symbolizować właśnie tego rodzica, który ma władze i kontrolę nad nim. Tego rodzica, który dawał klapsy. Ludzie często nie zdają sobie po prostu strawy jak fatalny wpływ na zdrowie psychiczne ma KLAPS. Tfu jak ja nie lubię tego słowa! Wiem, jak wiele dzieci jest jeszcze do dziś krzywdzonych tą ‘metodą’ wychowawczą. Co więcej – wiele dzieci bitych w dzieciństwie, ma nieświadomie tak głęboko skrywaną złość do rodziców, że właśnie robią wszystko, żeby ta złość nie wyszła na światło dzienne. Mówią więc – ‘mama miała rację’. Nie miała…!
Wstydź się!
Dawno dawno temu, czyli za czasów naszych rodziców, ludzie uwielbiali wzbudzać w dzieciach a.) wstyd b.) poczucie winy. Teraz odchodzi się od tych ‘metod’ i bardzo dobrze! Zastanów się dwa razy, kiedy powiesz swojemu dziecku ‘wstydź się’, albo ‘zobacz jak inni się na Ciebie patrzą’. Jeśli to powiesz masz dużą szansę, że zadziała, ale z jaką szkodą dla dziecka. Takie dziecko wie już, że musi się wstydzić różnych rzeczy czy co gorsza ludzi i może uogólnić to poczucie na różne inne sytuacje i aspekty. Krótko mówiąc – może stać się nadmiernie wstydliwym dzieckiem.
Kiedy nieśmiałość jest dobra…
Czasami jest tak, że rodzice robią wszystko dobrze, a dziecko jest np. bardziej wstydliwe od innych dzieci. Jeśli nie znalazłaś żadnej inne przyczyny, dlaczego Twoje dziecko się wstydzi – nie martw się tym. A jakie to są te inne przyczyny? To stresujące czy traumatyczne przeżycia dla dziecka, jak śmierć bliskiej osoby, rozwód rodziców, czy jakaś choroba.
Rób wszystko tak jak pisałam wcześniej – nie pozwól, żeby inni mówili o Twoim dziecku, że jest ‘nieśmiałe’, w przypadku małych dzieci spędzaj dużo czasu z innymi dziećmi, chyba że dziecko odmawia, wtedy np. możesz bawić się z dzieckiem w domu, a do dzieci wychodzić stopniowo. Nie zmuszaj do niczego dziecka. Nie strasz, nie dawaj klapsów, nie oszukuj. Pozwalaj się złościć i nie wywołuj w dziecku wstydu. Interpretuj dziecko pozytywnie, pamiętaj, że Twoje widzenie dziecka np. że robi coś złośliwie, może być mylne, bo dziecko może być np. po prostu bardzo ciekawskie!
Na koniec powiem Wam o tym, jak D.Winnicott (brytyjski psychoanalityk i pediatra) mówił o tzw. zdrowej nieśmiałości u dzieci:
„Tę normalną nieśmiałość widzimy wyraźnie u małego dziecka. Brzdąc, który nie boi się ciemnych uliczek, czy nawet burzy z piorunami, jest dzieckiem chorym. W jego świadomości, tak jak u innych dzieci, dzieją się przerażające rzeczy, ale nie umie zaryzykować ich uzewnętrznienia[…]Małe dziecko, które się nie boi, albo udaje – dodając sobie odwagi – albo jest chore. „
UWAŻASZ, ŻE TEN WPIS JEST WARTOŚCIOWY? POWIEDZ MI O TYM 🙂
- polajkuj go lub udostępnij na moim fanpejdżu
- zostaw komentarz
- zaobserwuj mojego Facebooka
- dołącz do nas na Instagramie
Potwierdzam na własnym przykładzie:) Mój synek też należy do tych nieśmiałych. Nasiliło się mocno po urodzeniu siostry. Raz zdarzyło się, że odwiedził z tatą znajomych w nowym miejscu. Chował się za nogami, nic nie chciał powiedzieć. Ze zjeżdżalni w ogrodzie zjechał dopiero, gdy wszyscy przestali na niego patrzeć. Na szczęście znajomi wykazali się pełnym zrozumieniem;) A teraz, na miesiąc przed 3 urodzinami zapisałam go do przedszkola, bo czułam, że już jest pogodzony z rolą starszego brata. Bez krzyku, buntu, z pewną dozą nieśmiałości, ale też i ciekawości wszedł w rytm przedszkola w zasadzie bezboleśnie. Staram się wychowywać dzieci intuicyjnie, wyobrażając sobie jak ja bym się czuła w takiej sytuacji (a muszę przyznać, że dość dużo szczegółów z dzieciństwa pamiętam) i to pokrywa się w dużej mierze z tym, co przeczytałam na Twoim blogu:)
Dziękuję za ten komentarz! A intuicja matki … zawsze najlepsza!
Moja córcia nigdy nie bała się obcych nawet na zakupach w spacerówce zawsze wyciągała do ludzi(znajomych) rączki, na podwórku latała z dziećmi była bardzo otwarta. Teraz ma 3,5 roku i nagle od ok 2 miesięcy zrobiła się bardzo wstydliwa- nie chce wychodzić na dwór, gdy ktoś się z nią wita ona spuszcza głowę i nie odpowiada nawet nie spojrzy. Nawet do przedszkola zawsze chodziła chętnie (chodzi od 2r.ż) a teraz ,,mamusiu tylko szybko przyjdź” i tak robie. Nawet jak gdzieś z nią idę i jest więcej dzieci to wszędzie chce z mamą z rękę lub wcale się nie bawi i siedzi u mnie na kolanach… Zaczęło mnie to martwić z tak otwartego dziecka gdzie zawsze miała kogoś do zabawy szybko nawiązywała nowe znajomości teraz nawet się nie odezwie ani na krok mnie nie opuści. Nie wiem co mam z tym zrobić, jest bardzo smutna przy innych.
Jak potoczyly sie wasze losy ? Moja mama teraz 3,5 roku I dokladnie taka sama historia.
Niedługo skończy 6 lat, a ,, praca” nad jej otwartością trwa do dziś… Zaczęła sporadycznie mówić,, dzień dobry” i bawi się już z innymi. Ale zauważyłam że gdy nie ma mnie w pobliżu jest dużo bardziej otwarta, nawet prowadzi normalna rozmowę. Cóż pozwoliłam jej na samorozwój,, bez mamy” dzięki czemu dużo lepiej radzi sobie z rówieśnikami niż ze mną za plecami