Wydaje mi się, że klaps jakoś lepiej brzmi niż 'bicie’, być może sugeruje nawet metodę wychowawczą, a więc dobre, troskliwe traktowanie dziecka. Na tym koniec różnic, bo po prostu klaps=bicie. Dlaczego?
Nie będę przytaczała Wam badań na ten temat, bo to chyba nudne, no a po drugie badania są dla wielu niewiarygodne, bo przecież mogą się mylić, mogą być sponsorowane, albo badacz mógł być tendencyjny. Powiem tylko ogólnie, że badania potwierdzają negatywny wpływ tej ‘metody’ na rozwój dziecka. A teraz posłuchajcie opowieści o pewnej dziewczynce, którą na potrzeby tekstu będę nazywała Anią.
Mama Ani zawsze twierdziła, że jej nie biła. Mówiła, że parę razy zdarzyło jej się dać TYLKO klapsa. Te klapsy Ania pamięta do dziś. Ból i zażenowanie jakie wtedy czuła, a chyba przede wszystkim niezrozumienie dlaczego mama to zrobiła, Ania czuje do dziś. Nie pamięta za co dostała, pamięta tylko sam moment i co wtedy czuła. Pamięta też, że metoda mamy zadziałała. Ania była bardzo grzeczna. Panicznie bała się dostać ponownie. Od tamtej pory wystarczyło, że mama spojrzała się na nią znacząco, albo zagroziła, że zaraz jej „przyrżnie” jak to nazywała i była cisza i spokój. Lęk mieszał się ze złością do matki. Dopiero na własnej psychoterapii Ania była w stanie wrócić do tamtych sytuacji i jeszcze raz stawić im czoło.
Dzisiaj Ania jest dorosłą kobietą, ale zdarza jej się, że nie wiedzieć dlaczego, boi się większych, potężniejszych od siebie kobiet. Jest to zupełnie nieświadome, bo tak działa mózg człowieka. Najpierw reagujemy emocjami. Dzięki terapii Ania wie, że jeśli staje przed jakąś kobietą i zaczyna się tak dziwnie czuć, to znaczy to mniej więcej tyle, że jej ciało dosłownie pamięta sytuacje, kiedy dostała klapsa od mamy. Psychika dziewczynki zapamiętała dużo większą, silniejszą od niej kobietę, która daje klapsa, bo według mamy była niegrzeczna. Może nam się wydawać śmieszne, że dorosła już kobieta może reagować w ten sposób, ale tak właśnie psychoanaliza interpretuje nasze nieświadome lęki czy zahamowania. Tak samo czuje się kobieta lub mężczyzna stojący przed swoim szefem. Boją się nie samego szefa, a nieświadomych wspomnień o np. ojcu który dawał im klapsy za niegrzeczne zachowanie.
Bardzo podobała mi się opowieść mojej koleżanki, która była bita przez matkę. Znajoma wspomina, że zawsze kiedy matka wymierzała jej karę (pas na gołą pupę) myślała sobie „zobaczysz, na starość też ci tak zrobię”. Byłam zachwycona jaki dostęp do nieświadomej złości ma moja koleżanka. Zazwyczaj jest tak, że dzieci bite przez rodziców wypierają takie zdarzenia, albo tłumaczą ich. Bardzo często pojawia się poczucie winy czyli – gdybym była grzeczna rodzice nie musieliby tego robić.
Wiele razy słyszałam argument, że klaps to nie to samo co bicie. Nieprawda. Klaps jest tym samym. Dziecko boi się tak samo, może się bać, że coś mu zrobimy i jest to wtedy uzasadniony lęk. Taki mały człowiek zadaje sobie pytanie: Jeśli za takie zachowanie dostałem klapsa, to jeśli będę jeszcze bardziej niegrzeczny to co mi zrobi mama czy tata? Jeśli przekroczymy granicę naruszenia nietykalności cielesnej dziecka, bo tak ładnie to się przecież nazywa, to gdzie się zatrzymamy? Jedno uderzenie w pupę to klaps, tak? A pięć uderzeń w gołą pupę dziecka pasem to bicie czy dalej klapsy? Dla każdego to samo słowo może znaczyć zupełnie coś innego.
Mało tego. Dziecko może bać się samego straszenia biciem. Mama Ani nie musiała nawet jej bić. Wystarczyło, że na nią spojrzała. Psychoanalitycy w ogóle uważają, że nawet samo straszenie biciem jest dla zdrowia psychicznego dziecka bardzo wyniszczające i powodujące niewątpliwe zaburzenia w przyszłości. A jakie spytacie? Przede wszystkim lęk będzie przewijał się przez całe życie takich dzieci. One zawsze będą się już bały, że mogą od kogoś dostać. Ten lęk nie będzie przecież racjonalny – no bo kto 'zbije’ dorosłego człowieka? Ale pamiętajcie, że lęk wcale nie musi być racjonalny. Co więcej, tacy ludzie najczęściej odczuwają lęk, ale nie wiedzą z jakiego powodu!Poza tym jeśli dajemy klapsy dzieciom mówimy im, że inni mogą je tak traktować, albo one mogą tak traktować innych. Nie jest więc dziwne, kiedy dziecko dostające klapsy w domu, przychodzi do psychoanalityka z problemem agresywnych zachowań, albo wręcz odwrotnie – nieśmiałości, nocnego moczenia i zahamowań społecznych.
Pamiętam, że kiedyś na jednej z facebookowych stron dla matek pojawiło się pytanie odnośnie dawania klapsów dzieciom – coś w rodzaju dawać czy nie dawać? Jakaś mama wypowiedziała się, że nigdy nie dałaby klapsa swojemu dziecku. Ilość agresywnych komentarzy i hejtu spowodowała, że mama ta skasowała swoją mądrą jakże wypowiedź. Szczególnie utkwił mi w głowie jeden z komentarzy – „świętoszki które mówią, że nigdy nie dały w dupę dziecku…hahaha…Na pewno ręka im nieraz poleci…” Taki typ argumentów lubię najbardziej. Być może dlatego, że sama przecież wiem, że da się wychowywać dziecko bez klapsów, bo też jestem matką. Samuel czasami bywa naprawdę nieznośny i dobrze wiem co to znaczy wkurzać się na własne dziecko, albo próbować nakłonić je do jakiegoś zachowania (bardziej cywilizowanego). Wiecie dlaczego takie mamy naprawdę uważają, że wszyscy rodzice stosują podobne ‘metody wychowawcze’? Bo same doświadczyły przemocy w domu i mniej więcej uważają tak: „Mi to wyszło na dobre, jestem teraz porządnym człowiekiem, mojemu dziecku też to nie zaszkodzi”. Te matki po prostu nie wierzą, że można postępować inaczej. Psychika przerabia to tak: moja mama mnie kocha, dawała mi klapsy, ja też kocham moje dziecko i też będę dawać mu klapsy. Problem jest taki, że brak tu zastanowienia. Pewne rzeczy robimy „z automatu”, nie zastanawiamy się nad tym, a bardzo często robimy tak wychowując własne dzieci, bo tu zawsze dochodzą do głosu emocje, to z jakiego domu wyszliśmy, jak wychowywali nas rodzice. W Polsce ludzie mają problem w krytyce rodziców, a szczególnie matki. Wielokrotnie spotkałam się z myśleniem, że krytyka własnej matki w ogóle nie wchodzi w grę, nie zastanawiamy się nawet nad jej zachowaniem, nie dotykamy niczym świętej Matki Boskiej. Dlaczego? Bardzo często matki wychowują tak swoje dzieci – mówią, że nie można złościć się na mamę, albo krytykować jej, bo to oznacza brak szacunku. Np. w Stanach Zjednoczonych o wiele prościej jest powiedzieć własnej matce, że to i tamto mi się nie podoba w jej zachowaniu. I wcale nie oznacza to braku szacunku – wręcz odwrotnie – to bardzo często jest próba naprawienia, czasem naprawdę trudnych relacji i wyjaśnienia sobie co było dobre, a co złe.
Często spotykam się też z argumentem, że ktoś daje klapsa dla dobra dziecka, np. dziecko nie reaguje na słowo STOP i rodzic nie chce, żeby wpadło pod samochód. To również jest nieprawdą, bo reakcji na to słowo również można nauczyć nie stosując klapsów. Moi znajomi np. powiedzieli swojej dwuletniej córce, że jeśli będzie się wyrywać, za każdym razem będą wracać do domu i nie pójdzie tym samym na plac zabaw. Byli w tym konsekwentni – naprawdę wracali za każdym razem kiedy dziecko się wyrwało. Mała dopiero za dziesiątym! razem zrozumiała, że nie wygra tej bitwy i teraz zawsze reaguje na słowo STOP.
I na koniec – jeśli kiedykolwiek daliście klapsa swojemu dziecku, albo robicie to regularnie, wstańcie teraz od komputera i przeproście za to Wasze dzieci. W psychologii jest tak, że jeśli zrozumiemy swój błąd i przeprosimy za niego, no i oczywiście zmienimy nasze zachowanie, dzieci to docenią. Krzywda wyrządzona najczęściej nieświadomie dzieciom zostanie zrehabilitowana. Dzieci zrozumieją, że to nie było dobre zachowanie z naszej strony, ale jesteśmy przecież tylko ludźmi, nie musimy być idealni, wiedzieć wszystkiego i zawsze zachowywać się nienagannie. Bardzo lubię słowa Donalda Winnicotta, brytyjskiego psychoanalityka, który mówił, że dzieci nie potrzebują mieć idealnych rodziców. Wystarczy im, żeby mieli wystarczająco dobrych rodziców, a wyrosną na szczęśliwych, zdrowych ludzi.
W skrócie – śmieszne są te argumenty przeciw . Że też tacy ludzie się zdarzają…